Reviews

Blinded by the Lights by Jakub Żulczyk

olix's review against another edition

Go to review page

mysterious tense slow-paced
  • Plot- or character-driven? Character
  • Strong character development? No
  • Loveable characters? No
  • Diverse cast of characters? Yes
  • Flaws of characters a main focus? Yes

2.5

saniadoczytania's review against another edition

Go to review page

2.0

Gdyby ta książka była serialem to by było puszczane na TVN-ie po na wspólnej raz w tygodniu (większej dawki widz by nie zdzierżył, raz w tygodniu by obejrzał z braku laku) i koniecznie byłby tam obsadzony Karolak.

sarahmkas's review against another edition

Go to review page

challenging tense slow-paced
  • Plot- or character-driven? Character
  • Strong character development? No
  • Loveable characters? No
  • Diverse cast of characters? No
  • Flaws of characters a main focus? Yes

4.0

judysia's review against another edition

Go to review page

3.0

3,75

paulach's review against another edition

Go to review page

1.5

Moim zdaniem przerost formy nad treścią. Książka napisana w potwornie pretensjonalny sposób, a cała ta „gangsterka” kojarzy mi się tylko i wyłącznie z filmami Patryka Vegi. 

rhizzywhizzy's review

Go to review page

challenging tense slow-paced
  • Plot- or character-driven? A mix
  • Strong character development? No
  • Loveable characters? No
  • Diverse cast of characters? No
  • Flaws of characters a main focus? It's complicated

2.0

laurataylor's review against another edition

Go to review page

dark slow-paced
  • Plot- or character-driven? A mix
  • Strong character development? No
  • Loveable characters? No
  • Diverse cast of characters? No
  • Flaws of characters a main focus? Yes

2.5

wcaleniemary's review against another edition

Go to review page

dark tense medium-paced
  • Plot- or character-driven? Plot
  • Strong character development? It's complicated

5.0

kinklekota's review against another edition

Go to review page

1.0

Kilka lat temu nie byłam pewna, czy tylko mi się wydaje, czy Żulczyk rzeczywiście nie jest zbyt dobrym pisarzem. Teraz już jestem pewna.
Niesamowite, że kiedyś uwielbiałam w Żulczyku to, co mnie w nim tak mierzi. Wiem, że nie byłam jedyna, że wiele osób lubuje się w jego metaforach, porównaniach i monologach. Internet jest pełen pretensjonalnych cytatów z jego książek. Ludzie to łykają jak młode pelikany i na tym zbudowana jest jego kariera. A ja już oficjalnie stwierdzam, że nie zdzierżę.
Myślę, że Żulczyk byłby całkiem dobrym pisarzem, gdyby umiał powstrzymać swoją żulczykowość. Dobry redaktor załatwiłby sprawę i wywalił całe to pitolenie z jego powieści. Zostawiłby to, co jest rzeczywiście dobre: zmysł do dialogów i sytuacji, ciekawe fabuły. Niestety, redaktorzy najwyraźniej również łykają jak młode pelikany, więc wszystko, co w Żulczyku dobre, szybko robi się niestrawne, bo jest unurzane w sosie jego grafomańskiego filozofowania.
Nie czytałam Wzgórza Psów. Może tam się coś poprawia? Czytałam za to wszystkie inne jego książki i w nich wszystkich Żulczyk insertuje się do powieści i nie potrafi zachować spójności swoich postaci. Kiedy pisał o niedojrzałej młodzieży nie przeszkadzało to tak strasznie, bo wydawało się celowym zabiegiem. Ale Jacek ma być ewidentnie zupełnie innym rodzajem osoby, patrząc na to, co sam Żulczyk o nim pisze. I okazuje się szybko, że jest straszliwie niespójny, bo Żulczyk swojej własnej charakteryzacji postaci się nie trzyma. I częściowo ta niespójność jest celowa, żeby pokazać, że Jacek jest człowiekiem nie do końca zdrowym i wciągniętym w spiralę szaleństwa. Ale w dużej mierze Jacek po prostu nie ma sensu jako postać i nie sądzę, żeby autor miał nad tym kontrolę.
Jacek nie cierpi tego, że ludzie mówią za dużo i bez sensu. Wiemy o tym z ogromnego akapitu, bo Jacek najwyraźniej potrzebuje bardzo dużo słów żeby wyrazić prostą ideę, że należy mówić mniej. I tak, monolog ten jest wewnętrzny, więc teoretycznie Jacek nie "mówi" tych słów. Ale jest kreowany na osobę kalkulującą, ekonomiczną, ograniczającą się do tego, co niezbędne. Jeśli mamy uwierzyć w Jacka, on nie może tak pitolić, nawet w swojej głowie. A chwilami pitoli również publicznie, waląc długie mówki do innych postaci.
Jacek nienawidzi, kiedy ktoś nie szanuje kobiet. Ależ on tego strasznie nienawidzi. Nawet bije obcych facetów, bo biją kobiety. A kilka stron później tak opisuje kobiety na imprezie: "Młode laski, tępe szpundle o ustach napompowanych tak, aby jak najlepiej obciągać, z cyckami na wierzchu (...) niepiśmienne kutasiary (...)." Może pomyślałabym, że to specjalnie, że Jacusiowi tylko się wydaje, że szanuje kobiety, a autor chce nam pokazać, że tak wcale nie jest. Ale czytałam inne powieści Żulczyka i sentyment, że ludzie dzielą się na lepszych i gorszych, a kobiety dzielą się na prawdziwe kobiety i na tępe pindy, niepokojąco często się w nich powtarza. Może się mylę i Żulczyk jest lepszym pisarzem, niż mi się wydaje, ale sam jest sobie winny, jeśli w to nie wierzę. Gdyby miał większą samokontrolę i nie wkładał wszystkim swoim postaciom (nawet pobocznym, typu niezbyt inteligentnym cynglom) w usta swoich własnych wynurzeń, miałby u mnie większy kredyt zaufania.
Narrator używa mnóstwo porównań. Bez względu na to, czy to konieczne, czy nie, każde uczucie, każdy przedmiot, każda osoba opisane są co najmniej dwoma porównaniami lub epitetami w jednym zdaniu. Kolejna oznaka tego, jak bardzo Jacuś nie ma sensu i nie ma prawdziwej osobowości, tylko myśli co tam akurat Żulczykowi ślina na palce przyniesie. Poza tym, jest to denerwujące i męczące. Kulminacja mojego rozdrażnienia tą manierą nastąpiła, gdy ta sama metafora została użyta trzy razy na przestrzeni 30 stron, w tym dwa razy na przestrzeni 3 stron. Za każdym razem narrator użył jej tak, jakby przyszła mu do głowy po raz pierwszy. Na początku pomyślałam: ojej, to chyba będzie jakiś ważny motyw i on teraz będzie ciągle nieświadomie używał tego mentalnego obrazu i na koniec sobie zda sprawę z jego znaczenia. Otóż, nie. Porzuciłam tę książkę kilkaset stron później, a obraz ten się nie powtórzył, chociaż była ku temu okazja. Gdzie był redaktor/korektor, ja się pytam?
Żulczyk jest Patrykiem Vegą polskiego pisarstwa, bazującym na gimbazjalnej wulgarności i szczuciu cycem w celu dodania swoim powieściom "prawdziwości". Osobiście za takimi zabiegami nie przepadam i uważam je za bolączkę polskiej twórczości, ale ludzie to lubią. Dlatego myślę, że w ostatnich latach autor poczynił najlepszy krok z możliwych: zaczął pisać seriale. Moim zdaniem, do tego nadaje się najlepiej. W serialach nie można walić monologów na dwie strony, więc musi się sprężać i ograniczać swoje zapędy poetyckie. Musi pisać głównie dialogi i fabułę, czyli to, co umie. I tak wiele scen z jego książek już się czyta jak sceny z filmu. Uważam, że w pisaniu scenariuszy ma szansę rzeczywiście dojść do wprawy i osiągnąć wysoki poziom. Wobec książek straciłam już nadzieję.

PS: Mała rzecz i może nie powinnam się jej czepiać, ale "Ślepnąc od świateł" to najgłupszy, najbardziej niezgrabny tytuł jaki w życiu słyszałam.

Zaznaczam jako przeczytaną bo mam za sobą ponad dwie trzecie i potrzebuję nagrody za stratę mojego czasu.

puntito's review against another edition

Go to review page

adventurous dark emotional tense fast-paced
  • Plot- or character-driven? Character
  • Strong character development? Yes
  • Loveable characters? Yes
  • Diverse cast of characters? No
  • Flaws of characters a main focus? Yes

4.25