A review by asialew
Anatomia miłości – nowe spojrzenie. Opowieść o dobieraniu się w pary, małżeństwie i skokach w bok by Helen Fisher

2.0

Mam mnóstwo uwag do tej książki. Mocno się zastanawiałam, czy nie dać jej jednej gwiazdki, ale się powstrzymałam ze względu na całkiem rozsądnie brzmiącą część wniosków z ostatniego rozdziału. Ma multum przypisów, co się bardzo chwali. Natomiast zdecydowaną większość wniosków samej autorki warto potraktować z dużym dystansem i bardzo krytycznie. Nowe wydanie "Anatomii miłości" zostało w Polsce wydane w 2017, a przez te 4 lata książka strasznie się zestarzała. Czasem nie byłam pewna, czy fragment, który czytam, nie pochodzi z poprzedniej wersji książki, sprzed 30 lat. Książka prezentuje mega heteronormatywną perspektywę, która próbuje znaleźć pewne uniwersalne prawdy dotyczące miłości, wtrącając w dwóch miejscach książki, że w sumie osoby homoseksualne mają podobnie. O transpłciowości nie ma nawet wzmianki, cała książka przyjmuje istnienie dwóch płci. Wiem, że przez ostatnie kilka lat świadomość transpłciowości zdecydowanie się zmienia, ale skoro wspomniano o osobach homoseksualnych, to zupełnie pominięcie transpłciowości i niebinarności uważam za znaczące. W ogóle mam wrażenie, że to uniwersalistycznej podejście do miłości kompletnie się obecnie dezaktualizuje. Autorka próbuje przez całą książkę przekonać czytelników do swojej tezy, że ludzie są z natury seryjnie monogamicznymi cudzołożnikami, specjalnie dobierając przykłady potwierdzające jej zdanie, a czasem wręcz czyniąc jakieś logiczne fikołki i coś tam sobie rozważając ("może nasi przodkowie mieli tak? a może tak? pewnie tak" aha, dzięki). Natomiast jeśli przyjrzeć się przekazywanym przez nią treściom krytycznie, czasem mieszają one pojęcia, tworzą nadmierne uogólnienia, a autorka dochodzi do wniosków, które bardzo łatwo obalić, nawet podpierając się podawanymi przez nią przykładami. Chociaż książka wydaje się dość porządną cegłą, sporą część zajmują konserwatywne i mononormatywne poglądy autorki, pomijające w ogóle ludzką różnorodność. Dodatkowo, czasem autorka sugeruje, jakoby ewolucja człowieka zatrzymała się kilkaset tysięcy lat temu. Byłoby to osobliwe, bo obecnie przyznaje się, że skutki ciągle trwającej ewolucji gatunków można dostrzec już po 30 pokoleniach, czyli w przypadku człowieka po jakichś 900 latach. "Anatomię miłości" uważam za książkę momentami wręcz szkodliwą, bo niezbyt krytyczny czytelnik sugerujący się doświadczeniem naukowym autorki i liczbą przypisów może uznać jej opinie za jednoznacznie potwierdzone badaniami, przy czym w wielu miejscach są to raczej luźne rozważania. Po przeczytaniu tej książki czuję się wręcz zrażona do antropologii jako dziedziny nauki, chociaż pozostaje we mnie iskierka nadziei, że młodsi antropologowie przejawiają bardziej otwarte poglądy niż Helen Fisher i nie cała ta nauka polega na luźnych wnioskach opartych na wybranych przez siebie dowodach. Po tym, jak polubiłam autorkę za świetne TED Talki, czuję się zawiedziona tą książką i oszukana dobrym wrażeniem, jakie zrobiła na mnie niegdyś Helen Fisher. Polecam tę pozycje jedynie ciekawym i krytycznym czytelnikom potrafiącym zachować stoicki spokój. Albo konserwatywnym osobom, które szukają lektury, która wpasuje się w ich obraz świata. Tylko takim nie za mocno konserwatywnym, bo mogą się zdziwić, że dla gatunku ludzkiego za normę uważać można więcej niż jednego partnera w życiu i zdradę, a osoby homoseksualne kochają tak samo jak heteroseksualne (szok i niedowierzanie!).