A review by aveldlay
Let the Sky Fall by Shannon Messenger

2.0

Wierzyć mi się nie chce, że ktoś, kto napisał "Zaginione miasta" popełnił też to.
Fabuła jest prosta, nie ma w niej właściwie żadnych niespodziewanych zwrotów akcji. To jest historia w duchu tych wszystkich powieści młodzieżowych pisanych po sukcesie "Miasta kości" Clare. Zwyczajny nastolatek okazuje się nie być wcale tak zwyczajnym, poluje na niego wielki złoczyńca, okazuje się, że magia istnieje naprawdę, a wszystko to podlane jest tanim romansem i kiepskimi żartami. Przez większość książki bohaterowie brną do celu jak po sznurku, a całość staje się przez to bardzo przewidywalna, monotonna, po prostu nieciekawa. Nie rekompensuje tego finał, który także jest oklepany i do tego jeszcze przedramatyzowany.
Nawet postacie tego nie ciągną w górę. Właściwie jakikolwiek czas dostaje tu tylko główny duet. A ci bohaterowie nie są na tyle ciekawi, żeby to udźwignąć w pojedynkę. Vane jest głupi jak but, choć w zamyśle miał być pewnie zabawny, wyluzowany i troskliwy. Audra jest po prostu przedramatyzowana. I oboje zachowują się irracjonalnie. A wątek miłosny jest poniżej wszelkiej krytyki.
Jedyne, co było w tym wszystkim w miarę ciekawe, to system panowania nad różnymi rodzajami wiatrów. Ale tu też polecenia w stylu "Wznieś mnie" były raczej pójściem na łatwiznę.
Jeszcze styl jest lekki i przystępny, więc przynajmniej łatwo i szybko się przez to przechodzi.
Jestem bardzo rozczarowana takim początkiem i gdyby nie podpis na okładce, w życiu bym nie uwierzyła, że coś tak niedbałego mogła stworzyć Shannon Messenger. Liczę na to, że kolejne tomy będą lepsze, bo naprawdę, nie jest to już wysoko zawieszona poprzeczka.