A review by kasiaolm
Victim Without a Face by Stefan Ahnhem

2.0

Książka niestety sprawiła mi ogromny zawód, choć czekałam na nią z niecierpliwością. Ogłaszana jako porównywalna do twórczości Jo Nesbo czy Stieg Larsson, polecana przez wielu recenzentów rozbudziła moje oczekiwania i z radością zasiadłam by ja przeczytać. Niestety bardzo szybko mój zachwyt zmienił się w niesmak.

Już od pierwszych stron zapałałam niepohamowaną niechęcia do głównego bohatera, Fabiana Risk. Fabian jest podobno doświadczonym detektywem, jednak w toku tego konkretnego śledztwa zachowuje się jak dureń, żeby nie powiedzieć idiota. Jest samolubny, wszechwiedzący, nieuznajacy pracy w zespole i tak skupiony na końcu własnego nosa, że nawet nie zauważa, co się dzieje z jego własnym synem, pod jego własnym dachem. W miarę postępu książki,Fabian popełnia tak karygodne błędy i niedopatrzenia, że zaczęłam w koncu kwestionować jego inteligencje, a rosnąca arogancja jaka podejmuje dzialania w pewnym monecie przyczynia się do niepotrzebnej, łatwej do uniknięcia, dodatkowej tragedii. Czy Fabian uczy się czegoś po tej katastrofie, która sam spowodował? Oczywiście, ze nie. Dalej uparcie brnie we własnej głupocie.

Z reszta jego kolegów po fachu niestety wcale nie jest lepiej. Są powolni, zblazowani, wiecznie zmęczeni i gotowi poddać się w śledztwie dokładnie po tygodniu. W moim odczuciu, wszystkie postacie występujące w książce są tak płaskie, jednowymiarowe i nieciekawe, ze nie znalazłam ani jednego pozytywnego bohatera, którego losami mogłabym się przejąć. Czytając, było mi zupełnie obojętne czy i co się komu stanie, a Fabianowi zaczęłam w pewnym momencie źle życzyć.
Już dawno nie byłam tak rozczarowana książką, która mi polecono. „Ofiara bez Twarzy”jest jednak całkowitym niewypałem a Ahnhem, Nesbo i Larsson’owi nie sięga do piet. Na tej pierwszej części zakończy się wiec moja przygoda z detektywem Fabianem Risk.