Scan barcode
A review by zuzadamowicz
Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym by Jennie Dielemans
adventurous
challenging
dark
informative
reflective
sad
tense
medium-paced
4.5
Must read dla każdego kto kiedykolwiek wyjechał za granicę swojego kraju, nieważne czy na wakacje all inclusive do Turcji, backpacking na północ Hiszpanii, czy objazdówkę po Tajlandii. Apelacja : nie bądź ignorantem.
Z obserwacji wynika więcej niż z komentarza. Z tą dewizą autorka odsłania kurtyny scen masowej turystyki, czyli nam znanym egzotycznym wakacjom, na które co roku jeździmy z rodzinami, czy przyjaciółmi. Używa utartych, gnijących z każdą sylabą sloganów, zachęcających do odwiedzenia raju wyzysków. Podróżujemy w wiele miejsc. Zaczynamy w przeciętnym kierunku wakacyjnym, który jeszcze w latach 80-tych uchodził za elitarny, czyli Gran Canarii, czyli miejsca narodzin masowej turystyki. Bezrefleksyjnie zwiedzany Wietnam, naznaczony wojną z Amerykanami, opalamy się na Dominikanie, kupujemy seks w Tajlandii na ulicy Bangla i pożeramy lasy mangrowe w Meksyku. To my, globalna klasa wyższa odpowiadamy za to, jak wygląda teraz nasz świat. Sami nawzajem sprzedajemy sobie kapitalistyczny sen o byciu białym. Sen o białej Europie, która stawia swoje warunki, gdziekolwiek zaczepi pnącza swojego bluszczu. Bo teraz każdy może być białym, jak mówią kapitaliści. Obyśmy tylko w zasłużonej przerwie, z dala od korporacyjnego zgiełku i moralnych problemów w związkach nie zostali nagabywani przez biedę, wyzysk, niewolnictwo XXI wieku i obyśmy nie wysunęli diagnozy, że nigdy wcześniej ignorancja nie trzymała się tak znakomicie jak teraz. Reportaż został wydany w 2008 roku. 15 lat temu zatrważające obserwacje może miały nadzieję, nie przeobrazić się w już dawno przeterminowaną otchłań spirali zmian klimatycznych, ekonomicznych i politycznych, z teraz. Życzę odwagi do sprawdzenia statystyk z dzisiaj. Ale w sumie po co jeśli powzdychamy, ponarzekamy na niesprawiedliwość i z nadzieją na specjalne zniżki sprawdzimy loty marząc o rajskich Malediwach w hotelu przy plaży. Hotelu, jednym z tych milionów hoteli, przy plaży jednej z tych milionów plaż. Rozwiązaniem nie jest rezygnacja z eksplorowania planety, ale niezgadzanie się na rzeczywistość serwowaną nam przez masowe koncerny. Tylko, że wtedy walutą stają się nie pieniądze, a własny mózg, a na to stać coraz mniej osób.
Z obserwacji wynika więcej niż z komentarza. Z tą dewizą autorka odsłania kurtyny scen masowej turystyki, czyli nam znanym egzotycznym wakacjom, na które co roku jeździmy z rodzinami, czy przyjaciółmi. Używa utartych, gnijących z każdą sylabą sloganów, zachęcających do odwiedzenia raju wyzysków. Podróżujemy w wiele miejsc. Zaczynamy w przeciętnym kierunku wakacyjnym, który jeszcze w latach 80-tych uchodził za elitarny, czyli Gran Canarii, czyli miejsca narodzin masowej turystyki. Bezrefleksyjnie zwiedzany Wietnam, naznaczony wojną z Amerykanami, opalamy się na Dominikanie, kupujemy seks w Tajlandii na ulicy Bangla i pożeramy lasy mangrowe w Meksyku. To my, globalna klasa wyższa odpowiadamy za to, jak wygląda teraz nasz świat. Sami nawzajem sprzedajemy sobie kapitalistyczny sen o byciu białym. Sen o białej Europie, która stawia swoje warunki, gdziekolwiek zaczepi pnącza swojego bluszczu. Bo teraz każdy może być białym, jak mówią kapitaliści. Obyśmy tylko w zasłużonej przerwie, z dala od korporacyjnego zgiełku i moralnych problemów w związkach nie zostali nagabywani przez biedę, wyzysk, niewolnictwo XXI wieku i obyśmy nie wysunęli diagnozy, że nigdy wcześniej ignorancja nie trzymała się tak znakomicie jak teraz. Reportaż został wydany w 2008 roku. 15 lat temu zatrważające obserwacje może miały nadzieję, nie przeobrazić się w już dawno przeterminowaną otchłań spirali zmian klimatycznych, ekonomicznych i politycznych, z teraz. Życzę odwagi do sprawdzenia statystyk z dzisiaj. Ale w sumie po co jeśli powzdychamy, ponarzekamy na niesprawiedliwość i z nadzieją na specjalne zniżki sprawdzimy loty marząc o rajskich Malediwach w hotelu przy plaży. Hotelu, jednym z tych milionów hoteli, przy plaży jednej z tych milionów plaż. Rozwiązaniem nie jest rezygnacja z eksplorowania planety, ale niezgadzanie się na rzeczywistość serwowaną nam przez masowe koncerny. Tylko, że wtedy walutą stają się nie pieniądze, a własny mózg, a na to stać coraz mniej osób.